Ten rok zaczęłam z Pastelowymi różami i niemalże z nimi go zakończyłam. Miało mi to zabrać góra 3 miesiące, ale w tzw. międzyczasie tyle się innych projektów działo, że czas jakoś niemiłosiernie uciekał do przodu, a różne nie kwitły...
Ileś było przy wyszywaniu wątpliwości: Czy aby tło potrzebne? Czy kolory nie zlewają się w jedną masę? Czy nie za bardzo mdły i jednokolorowy monolit powstanie? Ale takie rzeczy zawsze się w głowie dzieją, jak obraz powstaje, jest
zwinięty, zmiętolony i nie ogląda się go z daleka i w całej jego krasie.
Ktoś przecież te kolory dobierał i stworzył wzór. I teraz jestem pewna,
że wiedział co robi. Kolory pięknie się przenikają i uzupełniają. Nie ma
między nimi ostrych, sztucznych przejść. A tło jest potrzebne do
uwypuklenia całego bukietu. I co ważne (i nie nudne przy wyszywaniu) tło
też nie składa się z jednego koloru.
A co przyprawiło mnie o największy ból głowy? Liście! I wszystkie ciemne
miejsca na obrazie. Tam było tak duże nagromadzenie tuszu na
wydrukowanym wzorze, że ni jak nie dało się rozróżnić jakie symbole
kryją się pod ciemną plamką oznaczającą kolor. Wyszywałam te fragmenty
przy użyciu pliku pdf wyświetlanego na ekranie smartfona. A jak wiadomo
ekran taki nie za duży jest....
Ale jest i mogę go Wam pokazać. Jest wyprany, naciągnięty i rozprasowany. Pozostaje tylko oprawić, ale chyba nie nastąpi to tak szybko.Posty z różami w tle:
1. Pastelowe róże.
2. Pastelowe róże. Początek.
3. Pastelowe róże. Postępy.
4. Pastelowe róże - coraz bliżej finiszu.
5. Pastelowe róże. Ostatnia prosta.
6. Pastelowe róże. Finał.
I to by było na tyle. Teraz pora ruszać z kolejnym dużym projektem.