Zamilkłam na kilka ostatnich dni. Cicho i pusto się zrobiło tu. A wszystko za sprawą mojego kilkudniowego wyjazdu na leśny rekonesans w Bieszczady. I choć był to wyjazd służbowy, pod hasłem "Specyfika gospodarki leśnej w terenach górskich" nie mogłam oprzeć się pokusie poszukiwania krzyżyków. A rękodzielników w Bieszczadach nie brakuje przecież.
I oto co udało mi się odnaleźć.
W Restauracji Italia przywitała mnie sympatyczna i jakże znajoma parka - chłopiec i dziewczynka. Ja również wyszywałam tę parkę. Było to wieki temu. Jedne z moich pierwszych obrazów. Mam do nich ogromny sentyment, choć strach je pokazywać komukolwiek.
Zrodził mi się w głowie pomysł, żeby wyszyć je znów i porównać efekty. Co wy na to?
Muszę tylko mocno pogłówkować u kogo są te moje dzieciaczki.
Kolejne krzyżyki wypatrzyłam w Skansenie w Sanoku - Muzeum Budownictwa Drewnianego.
Jedna z cerkwi miałam ołtarze, świece, kielichy przystrojone w białe lniane obrusy z ludowym motywem wykonanym haftem krzyżykowym. Wyglądało to bardzo efektownie. Wzór jest bardzo prosty i zapewne prędzej czy później wykorzystam ten motyw w swoich pracach.
Genialnie moja droga:) Służbowy wyjazd świetnie wykorzystany. Przyjemnie zobaczyć takie hafty na żywo.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem pomysł z ponownym wyszyciem tych samych obrazków i porównaniem jest ekstra. Będzie okazja do spojrzenia ile się nauczyłaś od tamtego czasu.
Tak sobie pomyślałam, że te dzieciaczki też idealnie wpisują się w Twoją akcję "Wymiatamy resztki".
OdpowiedzUsuń