W ostatnich dniach udałam się sentymentalną podróż w krainę haftu i ponownie - po baaardzo wielu latach - wyszyłam Ogrodniczkę.
Jako że wzór jest bardzo ubogi w ilość kolorów (11, a właściwie 10) dobrałam je "na oko" wykorzystując zapasy z magicznego pudełka z resztkami. To był dobry ruch, bo przybyło mi 5 pustych bobinek.
Stare wzory nie mają zbyt dużo w sobie konturowania - tu zaplanowano jedynie zrobienie pojedynczych włosów pod kapelusikiem i łodyżek w kwiatach.
Sama od siebie dodałam kontur na sukience, aby biel sukni odciąć od bieli kanwy. Myślę, że to był dobry ruch.
W wzorze jest dużo pikselozy (częste zmiany kolorów, pojedyncze krzyżyki), ale całość wyszywa się bardzo łatwo i sympatycznie.
Urocza panienka. Haft ma swój klimat :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Klimatyczny.
OdpowiedzUsuńPamiętam ten wzór z jakiejś starej gazety, fajnie wyszedł
OdpowiedzUsuńOj bardzo starej. "Poradnik".
OdpowiedzUsuńPięknie wyszła :) Gratulacje
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie
OdpowiedzUsuń