Pamiętacie mój Kwietny wianek z zeszłego roku? Kopiłam tamten wzór w duecie z letnim wiankiem. W momencie zakupu bardzo mi się podobał, ale dość długo czekał na realizację. Ale jak to mówią: "na wszystko przyjdzie czas i pora". Zaraz po ukończeniu "ochładzającego" Świątecznego wianka zaczęłam prace nad ty tu oto.
I powiem Wam, z każdym krzyżykiem targały mną mieszane uczucia i zachodziłam w głowę cóż mnie tak w tym wzorze urzekła. Kolory blade jakieś, zupełnie nie moje, totalnie mdłe pastele. Ale że krzyżyków mało i szybko ich przybywało brnęłam dalej.
I potem przyszły one - kontury i szczegóły. I zaiskrzyły się oczy moje. Obraz nabrał rumieńców, z subtelnie cieniowanych plam wyłoniły się gałązki, płatki kwiatów, gałązki wikliny. Obraz ożył a ja znów pokochałam ten wzór.
I choć wyszywanie backstichów jest czasami uciążliwe, współczesny haft bez nich nie ma racji bytu. Bo cały urok właśnie w nich.