Muszę się Wam przyznać do swojej krótkowzroczności i totalnego zafiksowania na język hiszpański. Tak mnie ta miłość do kultury i języka (w każdej odmianie) zamroczyła, że w podanym przez Hanię na lipiec temacie widziałam tylko Meksyk. Ani przez moment nie pomyślałam o kaktusie. W głowie były mi tylko fiesta, sombrero i Ole! Stąd moja Frida. Postanowiłam się jednak choć trochę zrehabilitować i szybciutko zrobiłam kartkę z opuncją.
Kiedyś hodowałam namiętnie kaktusy, dziś z tej miłości została mi tylko opuncja w ogrodzie. Rośnie w ziemi i nie wykopuję jej na zimę. Muszę przyznać z niemałym zdziwieniem, że ładnie zimuje juz ładnych kilka lat.
Śliczna karteczka! Jestem pod wrażeniem, że opuncja przeżywa nasze zimy :) Potem pokaż jak kwitnie :)
OdpowiedzUsuńPiękna opuncja i ta żywa i haftowana :)
OdpowiedzUsuńhehehe a ja się wczoraj zastanawiałam o co chodzi z tą Fridą :-)
OdpowiedzUsuńAle Twoja rehabilitacja bardzo mi się podoba. Świetna kaktusowa kartka.
Pozdrawiam
Opuncja bardzo mi się podoba i ta xxx i ta żywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Mnie się Frida podobała.;) No, ale wytyczne, to wytyczne, zatem kaktus też uroczy.:)
OdpowiedzUsuńŚliczna ta karteczka 😀
OdpowiedzUsuńHola amiga! Yo tambien adoro el idioma espanol, escpecialmente mexicano :) Tak bardzo, że zupełnie sama nauczyłam się hiszpańskiego i podobno radzę sobie całkiem dobrze :) Chociaż ciarki mnie przechodzą na dźwięk argentyńskiego akcentu... brrr....
OdpowiedzUsuńSuper karteczka.
OdpowiedzUsuń